W pierwszych dniach listopada 2012 miałam okazję przypuścić kolejny
atak na księgarnie w Tbilisi. Nie miałam zbyt wielkich nadziei, ale uznałam, że
zawsze jest szansa, zatem podczas wieczornego spaceru konsekwentnie zaglądałam
do każdego nawet miniaturowego zakątka z książkami. No i udało się, w jednej z
kolejnych księgarni sprzedający pan co prawda stwierdził, że po gruzińsku ani
rosyjsku niczego dla mnie nie ma, ale może zaproponować wydanie angielskie. Hm,
trochę mi mina zrzedła, bo pomyślałam, że raczej nie ma szansy, aby pokazał mi
książkę, której jeszcze nie mam. A tu proszę, niespodzianka- bardzo dziwne
wydanie formatu A4 wyglądające nieco jak ksero, bez żadnej stopki wydawniczej,
ale za to z objaśnieniami po gruzińsku. Domyśliłam się, że jest to wydanie
mające służyć Gruzinom do nauki języka angielskiego i już po chwili za jedyne 6
lari stałam się jego szczęśliwą posiadaczką. Na pewno będę szukać dalej, bo jak
się okazuje warto próbować nawet w miejscach, które na pierwszy rzut oka nie
obiecują sukcesu!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz