Tradycją stało się już, że wszystkich znajomych wyjeżdżających za
granicę w interesujące mnie regiony dręczę o przywiezienie „Małego Księcia” w
kolejnym lokalnym języku. Ofiarą takiego dręczenia po raz kolejny padł mój
znajomy S. (który już wcześniej przywiózł mi dwie książki) wybierający się w lipcu
2012r. w dłuższą podróż, tym razem do Grecji. Jakoś bardzo się nie bronił, więc
mam nadzieję, że to moje dręczenie nie doprowadziło go do zbyt wielkiej furii-
w każdym razie w efekcie jego greckich wojaży przybył mi do kolekcji piękny
egzemplarz w tymże języku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz