BYŁ SOBIE PEWNEGO RAZU MAŁY KSIĄŻĘ, KTÓRY ZAMIESZKIWAŁ PLANETĘ NIEWIELE WIĘKSZĄ OD NIEGO SAMEGO I KTÓRY BARDZO POTRZEBOWAŁ PRZYJACIÓŁ...

wtorek, 15 maja 2012
Der Chly Prinz i Malienkij Princ – wydanie w dialekcie berneńskim i wydanie po rosyjsku
W styczniu 2012r. rozpoczęła się moja wielka przygoda związana z
najdłuższym i najdalszym jak do tej pory wyjazdem za granicę. Pierwszym
przystankiem na drodze w daleki świat była Genewa, gdzie spędziłam prawie
tydzień. W ciągu dni roboczych pracowałam do późna, aby pozałatwiać wszelkie
formalności, więc o wędrówce po mieście mogłam tylko pomarzyć. Na szczęście dwa
dni weekendu miałam tylko dla siebie. Pomimo przenikliwego zimna zdecydowałam
się na długa pieszą wędrówkę po mieście z aparatem. Po drodze natrafiłam na
dużą i świetnie zaopatrzoną księgarnię „Payot”. Wybór książek w kilku językach
aż oszałamiał. A że było tam przyjemnie cieplutko, spędziłam dobre półtorej
godziny na przeglądaniu zawartości półek. Odkryłam „Małego Księcia” w sześciu
lub siedmiu językach, jednak ograniczony zapas gotówki nie pozwolił mi na
zakupowe szaleństwo. Zdecydowałam się na wydanie w dialekcie berneńskim, bo jak
by nie patrzeć znajdowałam się w Szwajcarii i głupio by było przepuścić taką
okazję, a po dłuższym wahaniu dorzuciłam jeszcze bardzo oryginalnie wydaną
wersję rosyjską. Obiecałam sobie, że jeszcze kiedyś do tej księgarni wrócę i
dźwigając swój łup udałam się na dalsze zwiedzanie Genewy. Tę sześciogodzinną
wyprawę przypłaciłam potem poważną infekcją gardła, ale nie żałuję, bo
przepiękne uliczki starej części miasta, widoki znad Jeziora Genewskiego oraz
Mont Blanc w tle w pełni zrekompensowały późniejsze nieprzyjemności.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz