piątek, 4 maja 2012

Mali Princ i Mali Kraljevic- wydania chorwackie

Kolejne cztery wydania chorwackie pojawiły się w mojej kolekcji w wyniku jednego popołudnia spędzonego w Zagrzebiu pod koniec maja 2011r. „Moja” konferencja skończyła się wczesnym popołudniem, większość uczestników od razu wylatywała, a ja musiałam sobie jakoś „zorganizować” resztę czasu w taki sposób, żeby nie siedzieć i nie rozpamiętywać złamanego serca.... (złamanego oczywiście nie  sensie damsko-męskim, ale w związku z końcem bałkańskiego projektu, w który zaangażowana byłam przez ostatnie półtora roku!) A cóż lepszego na złamane serce niż oddanie się namiętności? W Zagrzebiu księgarnie czynne są do godz. 20:00 i podobnie jak w Belgradzie jest ich mnóstwo, więc miałam idealne warunki do poszukiwania „Małego Księcia”. Obiektywnie patrząc, muszę przyznać, że Zagrzeb jest najpiękniejszym i najbardziej zadbanym ze wszystkich znanych mi bałkańskich stolic- nawet często porównywany jest do Wiednia- niestety, to właśnie czyni go dla mnie miastem najmniej atrakcyjnym, bo brakuje w nim „bałkańskiej nuty”, czegoś nieokreślonego ale bardzo bardzo klimatycznego. To miasto jest dla mnie trochę jak plastikowa lalka- śliczna i kolorowa ale bez duszy. Nie zmienia to faktu, że miło było pospacerować po pięknie odnowionych ulicach w centrum i zaglądać po kolei do kilkunastu księgarni. W większości z nich sprzedawcy mówili świetnie po angielsku, w niektórych używałam mojego „perfekcyjnego” chorwackiego i jakoś to szło. Udało mi się nawet zagadać ulicznego sprzedawcę książek używanych, który wyszperał dla mnie jedną książkę. Efektem końcowym są cztery wydania Małego Księcia- dwa o dosyć standardowych okładkach, natomiast dwa bardzo oryginalne. Pierwszy raz spotkałam się też z tłumaczeniem tytułu nie zawierającym słowa „Princ” tylko „Kraljevic”.
PS- Po raz kolejny droga zakupionych przeze mnie książek do Polski się skomplikowała, chmura pyłu wulkanicznego doprowadziła do zamknięcia lotniska w Berlinie, więc ja poleciałam do Hannoveru a mój bagaż.... kto wie, kto wie......
PS2- Mój bagaż oprócz Hannoveru zwiedził dodatkowo Monachium i Poznań, ale cały i z nieuszkodzoną zawartością powrócił do mnie :)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz