Kolejne cztery wydania chorwackie pojawiły się w mojej kolekcji w
wyniku jednego popołudnia spędzonego w Zagrzebiu pod koniec maja 2011r. „Moja”
konferencja skończyła się wczesnym popołudniem, większość uczestników od razu
wylatywała, a ja musiałam sobie jakoś „zorganizować” resztę czasu w taki
sposób, żeby nie siedzieć i nie rozpamiętywać złamanego serca.... (złamanego
oczywiście nie sensie damsko-męskim, ale
w związku z końcem bałkańskiego projektu, w który zaangażowana byłam przez
ostatnie półtora roku!) A cóż lepszego na złamane serce niż oddanie się
namiętności? W Zagrzebiu księgarnie czynne są do godz. 20:00 i podobnie jak w
Belgradzie jest ich mnóstwo, więc miałam idealne warunki do poszukiwania
„Małego Księcia”. Obiektywnie patrząc, muszę przyznać, że Zagrzeb jest
najpiękniejszym i najbardziej zadbanym ze wszystkich znanych mi bałkańskich
stolic- nawet często porównywany jest do Wiednia- niestety, to właśnie czyni go
dla mnie miastem najmniej atrakcyjnym, bo brakuje w nim „bałkańskiej nuty”,
czegoś nieokreślonego ale bardzo bardzo klimatycznego. To miasto jest dla mnie
trochę jak plastikowa lalka- śliczna i kolorowa ale bez duszy. Nie zmienia to
faktu, że miło było pospacerować po pięknie odnowionych ulicach w centrum i
zaglądać po kolei do kilkunastu księgarni. W większości z nich sprzedawcy
mówili świetnie po angielsku, w niektórych używałam mojego „perfekcyjnego”
chorwackiego i jakoś to szło. Udało mi się nawet zagadać ulicznego sprzedawcę
książek używanych, który wyszperał dla mnie jedną książkę. Efektem końcowym są
cztery wydania Małego Księcia- dwa o dosyć standardowych okładkach, natomiast
dwa bardzo oryginalne. Pierwszy raz spotkałam się też z tłumaczeniem tytułu nie
zawierającym słowa „Princ” tylko „Kraljevic”.
PS- Po raz kolejny droga zakupionych przeze mnie książek do Polski się
skomplikowała, chmura pyłu wulkanicznego doprowadziła do zamknięcia lotniska w
Berlinie, więc ja poleciałam do Hannoveru a mój bagaż.... kto wie, kto
wie......
PS2- Mój bagaż oprócz Hannoveru zwiedził dodatkowo Monachium i Poznań,
ale cały i z nieuszkodzoną zawartością powrócił do mnie :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz